piątek, 26 kwietnia 2013

#01

Powrót do pisarskiego świata żywych jest dużo trudniejszy, niż mi się wydawało. O ile przez ostatnie trzy lata nie miałam ani weny, ani pomysłów, tak teraz moja wyobraźnia pracuje ze zdwojoną siłą, ale muzy nadal gdzieś się szlajają, efektem czego jest kilkudniowe zastanawianie się nad bohaterami, czy nawet sposobem narracji. Ciężkie jest życie pisarza... 
Wiosna w pełni, a ja mam ochotę zostać na zawsze w łóżku, w rozciągniętej piżamie, pod puchatą kołdrą, z butelką wina i dobrą książką. Pierwsze promienie słońca uświadamiają mi, że sesja zbliża się wielkimi krokami, a jako że studiuję zaocznie pierwsze zaliczenia mam już na... kolejnym zjeździe. Ach, nie ma to jak romans z retoryką i erystyką. Niech ja znajdę tego, kto powiedział, że studia to jedna wielka zabawa...
Tegoroczna wiosna zdecydowanie nie obfitowała w narodziny czegoś nowego, ale raczej stała się okresem, kiedy skończyły się pewne etapy w moim życiu. Owszem, powinno po nich pojawić się odrodzenie, ale jeszcze nie udało mi się wykombinować, jak ruszyć dalej. Pod koniec marca zmarła moja babcia. Był to wielki cios dla całej rodziny, a także szok, chociaż zdawaliśmy sobie sprawę, że przecież od jakiegoś czasu było już coraz gorzej. Trudno jest wypełnić tą pustkę, która pozostała. Czuję się nieswojo, przechodząc przez pokoje w których mieszkała. Czasami łapię się na tym, że nie do końca dotarło do mnie, że zmarła. Ciągle mam wrażenie, że jest tylko w szpitalu i w końcu wróci. Mechanizm wyparcia jest u mnie nieprzeciętnie rozwinięty. 
Razem z odejściem babci skończył się mój najpoważniejszy, a jednocześnie najbardziej niszczący związek. M. i ja posiadaliśmy długą, skomplikowaną historię, ale kolejna kłótnia przelała tylko czarę goryczy. Koniec nie był nawet taki bolesny. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nastąpił już dawno temu, ale przywiązanie nie pozwoliło mi tego zaakceptować. Wybaczyłam zbyt wiele, jednocześnie nie mogąc zapomnieć o krzywdach i to mnie zgubiło. Pomimo wielu wylanych łez i momentów zwątpienia, M. dał mi wiele radości. Jestem mu wdzięczna, za to, że potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy, albo za to, że jako jedyny w ciągu sekundy doprowadzał mnie do szału. Nie potrafię życzyć mu źle. Mam nadzieję, że uda mu się odnaleźć szczęście. Czy tęsknię? Jakaś część mnie tęskni na pewno. Rozmowy z nim były już codziennym rytuałem. Teraz została pustka, taka sama jak w mieszkaniu babci... Mam ochotę napisać, wyżalić się na to, że profesor jest nieogarnięty i ostro daje w dupę, ale staram się wytrzymać. Nawiązanie kolejny raz takiej zażyłości może być bardzo zgubne. Rada dla wszystkich - nie wchodźcie dwa razy do tej samej rzeki. Bez względu na to, jak obiekt waszych rozkmin i westchnień prezentuje się bez koszulki... ;)

xoxo,
C. 

Grafika pochodzi z tumblr.com