środa, 30 października 2013

#10


Dzisiaj wyjątkowo nie będzie o pisaniu, a o związkach damsko-męskich i nie tylko. Bycie kobietą w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie łatwe, jak mogło by się wydawać. Zauważyliście, że pomimo feministycznego wyzwolenia, my przedstawicielki płci uważanej powszechnie za tą ładniejszą, nadal odczuwamy presję społeczeństwa jeśli chodzi o bycie w związku, jego legalizację i czas na rodzenie dzieci? Żeby nie było, nie jestem feministką. Tak, jestem za równouprawnieniem, ale mój feminizm kończy się, kiedy trzeba wnieść zakupy na piąte piętro, albo naprawić cokolwiek związanego z elektryką/hydrauliką. W gruncie rzeczy nadal wymaga się od nas tego samego co przez ostatnie wieki, czyli rodzenia dzieci i cerowania skarpet męża. W dużych miastach liberalne podejście do stylu życia jest sprawą indywidualną i tak naprawdę nikogo nie obchodzi, ale w mniejszych miejscowościach, czy nawet w konserwatywnych rodzinach pewne rzeczy są nie do przejścia. Masz trzydzieści lat na karku, robisz karierę, nie masz chłopaka i nie planujesz dzieci? W takim razie jesteś już zaszufladkowana jako stara panna i pewnie za pięćdziesiąt lat umrzesz w swoim mieszkaniu, zgorzkniała i nieszczęśliwa. Z jednej strony chcemy być tymi singielkami rodem z Seksu w wielkim mieście - sukces, błyskotliwa kariera w jakiejś opłacalnej branży, lunche w modnych restauracjach, cosmo w najlepszych klubach i sypianie z każdym przystojniakiem, zaczynając od portierów i barmanów, na prawnikach i rekinach biznesu kończąc. Z drugiej strony nadal cierpimy na kompleks żony ze Stepford - chcemy mieć wesele jak z bajki, kochającego męża i gromadkę dzieci, dom z wielkim ogrodem, psa mieszkającego w drewnianej budzie i życie jak z bajki, tyle, że nie takiej o księżniczce, która poznaje księcia, tylko tej bardziej realnej, gdzie nie pracujemy zawodowo, zajmujemy się domem i pieczemy idealne, czekoladowe muffiny. I to wszystko przed trzydziestką. 
Obiad z Niką, przyjaciółką ze studiów, wbrew pozorom i oczekiwaniom nie przyniósł mi żadnych nowych i sensownych odpowiedzi. Nika jest śliczną, sympatyczną dziewczyną, której nie da się nie lubić. Niziutka blondyneczka, o hipnotyzującym spojrzeniu i radosnym uśmiechu. Przypomina mi roześmianego elfa, tyle że w świetnych ciuchach i obłędnych obcasach. Starsza ode mnie jakieś trzy-cztery lata, pracująca i oddana matka, singielka. Oczywiście po meksykańskiej kuchni, jakimś alkoholu, przy paczce papierosów tematy zeszły na te najbardziej ciekawe, czyli dotyczące związków. N. uwielbia imprezować, flirtować i romansować. Z ojcem swojego dziecka nie jest związana, ale czasami bawią się w dom. Cały czas szuka miłości - takiej jednej jedynej, która zapiera dech w piersiach i jest już na zawsze. Randkowanie jest u niej nieco problematyczne, bo w końcu nie może przedstawić byle kogo swojemu synkowi. Jako singielka, Nika jest jednak szczęśliwa. Ma czas dla swojego dziecka, przyjaciół i biznesu, który właśnie otworzyła. Żywy dowód na to, że wcale nie trzeba wychodzić za mąż na siłę, bo tak wypada, kiedy dziecko jest w drodze. Życie singielki jest wygodne, bo nie ma się zobowiązań, ale posiadanie kogoś na wyłączność też jest fajne. Jak więc zdecydować? Dlaczego sama idea posiadania faceta, czy bycia w jakimś zdeklarowanym lub sformalizowanym związku, wciąż jest dla nas rzeczą priorytetową? 
Osobiście wychodzę z założenia, że lepiej być singielką, niż wiązać się z kimś na siłę. Sparzyłam się już w ten sposób kilka razy i nie chcę powtarzać tego błędu. W nietórych sprawach po prostu nie da się iść na żywioł, bo czasami nasze oczekiwania bardzo rozmijają się w rzeczywistością i czujemy jedynie zawód. Oba tryby życia - singielski i w związku - mają swoje wady i zalety. Z jednej strony wolność, a z drugiej budzenie się u boku swojej drugiej połówki. Na razie jestem sama i jest mi z tym dobrze. Randkowanie na dłuższą metę jest bardzo męczące, a nieraz nawet frustrujące, podobnie jak imprezowanie w klubach średnio co tydzień. Wiem, że znajdę swojego księcia z bajki, ale jeszcze nie teraz. 
A ta w ogóle to jutro Halloween, więc pewnie pojawi się notka tematyczna, o. I przepraszam za opierdalanie się przez ostatnie kilka tygodni - jakoś nie mogłam zebrać się w sobie do pisania. 

xoxo,
C. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz