niedziela, 1 września 2013

#05


"I am strong, love is evil... It's a version of perversion that is only for the lucky people..." Przyznaję, że ostatnio jest to mój ulubiony cytat i nie potrafię się z nim nie zgodzić. Sleepy, moja młodsza siostra bliźniaczka z innej matki, pewnie powiedziałaby teraz jakąś mądrość życiową z serii "Pieprzyć miłość! Chodź na striptizerów i wódkę! ❤ ". I szczerze powiedziawszy trudno byłoby mi odmówić, chociaż wątpię w dobrą jakość striptizerów w naszym państwie (co do wódki nie mam wątpliwości, dzięki bogu). No, chyba, że rozbierałby się brat Sleepy, wtedy nie składałabym zażaleń ;) Wracając do tematu miłości... Nigdy nie miałam w niej wielkiego szczęścia. Zgodnie z przysłowiem, zawsze lepiej szło mi w kartach. Czasami jednak łapię się na tym, że brakuje mi najzwyklejszej bliskości - kogoś, kogo można przytulić, pocałować, z kim można porozmawiać na wszystkie tematy, albo wyskoczyć gdzieś, kiedy robi się nudno. Niestety mam dość sporego pecha, jeśli chodzi o dobór "tych jedynych". Zawsze miałam słabość do złych chłopców - buntowników z charakterami, albo artystów. Sama w sumie nie wiem, co gorsze. Każde zauroczenie (bo na dłuższą metę nie można było nawet mówić o zakochaniu), kończyło się złamanym sercem i cierpieniem lub kosmicznym wkurzeniem, a najczęściej jednym i drugim. Kiedy w końcu natrafiłam na spokojnego i statecznego faceta, znudził mnie po piętnastu minutach i czułam się jak w towarzystwie członka klubu "wesoły emeryt". Kochałam raz. I też nie skończyło się to dla mnie zbyt kolorowo. Od tej pory unikam związków, bo najzwyczajniej w świecie boję się kolejnego zawodu. Czasami wydaje mi się, że nie jestem w stanie zbudować żadnej trwałej relacji, przynajmniej z płcią przeciwną. Na razie nie robię z tego wielkiej tragedii - mam czas, żeby się wyszaleć, pomyśleć nad karierą. Na układanie życia uczuciowego zawsze znajdzie się czas, a ja doszłam do wniosku, że należy zrobić to raz a porządnie. Każde doświadczenie, nawet to najbardziej bolesne, jest dla mnie na wagę złota - wyciągam z niego wnioski (lub też nie, bo ze mną różnie bywa, c'nie, Kaś?), staram się wystrzegać podobnych błędów i czerpię inspiracje, co jest chyba dla mnie najważniejsze w tym wszystkim.
Właściwie to sama nie wiem, czego chcę. Chcę być kochana - tego domaga się moja natura neurotyczki. Z drugiej strony chcę być niezależna i wolna. Jak znaleźć w takiej sytuacji kompromis? Chcę również jakiejś stabilizacji, kogoś, kto będzie u mojego boku na dobre i na złe i zaakceptuje wszystkie moje wady i zalety. Tylko, czy znajdzie się na tyle odważny, by przynajmniej spróbować? Albo, czy to mnie starczy odwagi, żeby zaufać i się otworzyć?
K. uparcie wysyła mi kolejne wiadomości i niezmiennie jest uroczy. Chyba muszę przestać zachowywać się jak ostatnia suka, w końcu to miły facet i zasługuje na szansę. Ostatnio wspaniale bawiłam się w jego towarzystwie, chociaż nie miałam najlepszego nastawienia, kiedy jechałam do Krakowa, żeby się z nim spotkać. Nadal mam mieszane uczucia co do jego osoby i przyznaję, że jestem nieco zdezorientowana. Czy powinnam pchać się w związek, do którego nie jestem całkowicie przekonana?
Miłość zdecydowanie jest perwersją, na którą mogą pozwolić sobie tylko niektórzy ludzie. Jedynie garstka jest szczęśliwa - cała reszta boryka się z cierpieniem i przeciwnościami losu...

xoxo,
C.

2 komentarze:

  1. Ja myślę, że nie ma złych facetów - są tylko nieodpowiedni faceci ;D. Paradoksalnie mnie też pociągają artyści, a jestem... z piłkarzem, który obecnie już nie gra w piłkę, ale wiadomo - będzie kochać to zawsze, a ja nienawidzę sportu ^^. Tzn. co do oglądania to mnie nudzi, ale zależy jaka dyscyplina. Nie ma łatwych związków, trzeba określić swoje priorytety, bo to, co myślą inni nie musi być koniecznie dobre dla Nas. Nie rezygnuje się z czegoś dlatego, że ktoś inni uważa, że druga strona źle się zachowuje, podczas kiedy dla Nas nie ma problemu ;D. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem łatwe związki istnieją, a przynajmniej są one łatwe dla osoby, która dominuje w związku. Może to właśnie jest recepta? Duża różnica temperamentów i charakterów? Otwarcie przyznaję, że mam swoje humorki, które potrafią doprowadzić do szału i to często jest przyczyną spięć. Podobnie jak mój temperamencik - bardzo szybko wpadam w złość. M. może potwierdzić, chociaż dla niego i tak byłam (i wciąż jestem) bardzo wyrozumiała ;) W każdym razie bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa w swoim związku. Tobie i Twojemu piłkarzowi życzę dużo szczęścia i trzymam kciuki! ^^

      xoxo,
      Carrie

      Usuń